Migawki kwietniowe + kilka słów o Meet Beauty
20:43Tak pozytywnego miesiąca jak tegoroczny kwiecień nie miałam dawno. Przede wszystkim to był pierwszy miesiąc w naszym domu, układanie wszystkiego, pierwsi goście... Do tego cała masa fajnych spraw, a poniżej kilka z nich.
Pyrkon - mówią, że trzeba mieć zajawkę by tam iść, ale to nieprawda. Chociażby Gwiezdne Wojny są mi totalnie obojętne, a na widok modeli tych wszystkich statków aż podskoczyłam. Mój M. i jego przyjaciel śmiali się, że jakby mi dać duży aparat, to jestem jak mały chiński turysta. Naprawdę fajne wydarzenie, byłam już trzeci raz i na pewno za rok wracam. Po prostu dla tego klimatu, dla niesamowitych cosplayów i zakręconych ludzi.
No i dostałam od brata swojego własnego smoka - Mroczną Furię! <3
Cudowne jest to, że mieszkając sami wreszcie możemy zapraszać przyjaciół nie martwiąc się, że będziemy komuś przeszkadzać. Głównie prym wiodą planszówki i piwo (tutaj akurat przegrałam po całości...).
Ze szczurzej bandy w ciągu ostatniego miesiąca z pięciu dziewczyn zostały dwie, białe łobuzy. Trzy pozostałe były staruszkami ze schorzeniami większymi i mniejszymi i niestety odeszły niemalże jedna po drugiej. Jak już kiedyś wspominałam nie planuję doszczurzania. Cieszę się więc Aferką i Tosią jak mogę.
Za to do zwierzyńca dołączył Bambosz - cudowny, trzyletni kocurek ze schroniska, w którym zakochaliśmy się już parę miesięcy temu, ale niestety musieliśmy czekać na koniec remontu. Mówi się, że zwierzaki ze schroniska kochają bardziej - coś w tym jest. Na kontroli po tygodniu u nas (mały cierpi na niewydolność nerek, a ostatnio przyplątały się do niego chwilowe choróbska) do gabinetu wetki w schronisku zaglądały wszystkie pracownice i każda wyrokowała "to nie nasz Bambosz". Orzekły, że nie widziały go tak spokojnego, zadowolonego i miłego. Jest naprawdę cudownym kotem, który dostał drugą szansę. Kiedyś Wam o nim opowiem. :)
I ostatnia kwietniowa perełka - druga edycja konferencji Meet Beauty! Wróciłam z Warszawy bardzo pozytywnie naładowana. Miałam możliwość poznać dziewczyny, z którymi zdarzało mi się pisać od czasu do czasu, po wszystkim pójść coś zjeść, pogadać i się pośmiać.
Postawiłam na warsztaty, udało mi się zapisać na wszystkie trzy.
Na warsztatach tołpy dowiedziałam się trochę o świadomej pielęgnacji skóry, dzięki której można dobrać produktów mniej, ale z większą korzyścią. Prowadząca wiedziała o czym mówi i mówiła zrozumiale i przystępnie. Naprawdę super.
Na warsztaty Indigo nastawiłam się najbardziej. I nie zawiodłam się! W pierwszej części zobaczyłyśmy zabieg manicure shea - alternatywa dla manicure japońskiego, ale dużo bardziej przystępna i do zrobienia w domu przez każdą z nas. Zgodnie z sugestią zaplanowałam cztery zabiegi w tygodniowym odstępie. Jestem po drugim i naprawdę wielkie wow! Pokażę Wam na pewno zdjęcia przed i po.
W drugiej części omawialiśmy najczęstsze błędy popełniane przy wykonywaniu hybryd i jak ich unikać. Nie miałam za wiele do czynienia z hybrydą, więc było to dla mnie bardzo przydatne. Z tych warsztatów byłam zadowolona najbardziej.
Organizatorzy rozpieścili nas upominkami niesamowicie. Jednak najwięcej radości sprawiło Indigo. W złotych torbach znalazłyśmy kompletny zestaw do pielęgnacji paznokci (w tym masło i polerkę do wspomnianego shea manicure), coś dla dłoni i ciała oraz próbki i zestaw lakierów. Sporą część z tych produktów miałam na liście zakupów, więc naprawdę się ucieszyłam.
Tu znowu niesamowity traf - ostatnio wpadła mi w oko pomadka z Golden Rose, chciałam wypróbować krem BB i micel tołpy, a odcieni różu i cienia do powiek z Annabelle Minerals używam właściwie codziennie.
Bronzer i pomadka z Palmersa - rewelacja. Potem sprawdzę balsam brązujący z Eveline. Moja skóra się raczej nie opala, więc takie wspomagacze latem są na porządku dziennym. ;)
Zbadałam skórę głowy i włosy u nasady. Okazuje się, że mimo farbowania włosy i skóra są w bardzo dobrym stanie (gdzie są ci, co wróżyli wypadnięcie wszystkich włosów od czerwonej farby, no gdzie?). Mam też włosów dość dużo, ale są cienkie, bo po kilka wyrasta z jednego mieszka. To mnie akurat nie ucieszyło, bo w tej kwestii nic nie zmienię. Ale chyba lepiej, by było ich mniej wizualnie, ale zdrowe. A zestaw pielęgnacji (maski oczywiście nie naraz, tylko do wypróbowania ;) ) prezentuje się jak powyżej.
Podsumowując: wydarzenie świetnie zorganizowane, niesamowicie przyjemne i obfitujące w wiele nowej wiedzy. I znajomości przeniesionych ze świata blogowego w realny. Wróciłam zachwycona, mądrzejsza i z zapasami - w myśl programu tołpy przygotowałam paczkę dla mamy, kilka z produktów weszła do codziennego stosowania, a reszta czeka w pudełku, aż zużyję poprzedników. Już wiem, że trafiło mi się kilka perełek i na pewno pokażę je Wam bliżej. :)
Dziewczyny, buziaki, super było się z Wami spotkać!
Zdjęcia z konferencji pochodzą z fp Meet Beauty na Facebooku.
3 komentarze
Super było Cię poznać :D Czekam teraz na bliższe (wirtualne) poznanie kota :)
OdpowiedzUsuńPS. Serio w dzisiejszych czasach ktoś jeszcze uważa, że od farby mogą wypadać włosy? (o ile oczywiście się nie szaleje po kolorach i nie ma uczulenia)
Kochane zwierzaki :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu szczurków.. a o kotku koniecznie napisz ;) świetnie że ma nowy domek. A co do targów to bardzo zazdroszczę możliwości uczestniczenia i tych wszystkich łupów oczywiście :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twój komentarz. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej. :)